może i chore ale sądze ze jesteś przewrażłiwiony i wszedzie widzisz pedofili

Porównanie do Borata i jego "kiblowego" humoru uważam za nie na miejscu, a sztampowość, to idąc za słownikiem języka polskiego: mechaniczne powtarzanie utartych wzorów. Proszę zatem nie używać słów, których znaczenia się nie zna, bo nijak ma się to określenie do filmu. A co do konkursu, oczywiście, że mała miss była najnormalniejsza, o to przecież chodziło.

gdybym nie wiedział co oznacza nie wiedział bym o jego istnieniu

"That is silly" "Verry,verry silly"
"It is another word for"
No dokładnie, ja bym to nazwał dosadniej. "Sztampowy"!? - dziecko obudź sie bo chyba od jakiegoś czasu żyjesz w innym świecie. "Wake Up Neo", "Wake Uuuup..."

a powiesz mi, że nie jest? Skończył się happy endem. po drodze dziadek musiał fiknąć, niemowa musiał przemówić. Wszystko to i wiele innych jest w każdym amerykańskim filmie. I będziecie mi wmawiać, że nie wiem co oznacz to lub tamto słowo, i że film nie jest sztampowy (jak kolega przybliżył definicję szerszemu gronu mechaniczne!)

Masz racje, że to typowe dla filmów drogi: trup w bagażniku, niemowa itp, ale sztampowy to mimo wszystko ostatnie słowo którego użyłabym dla tego filmu. Poza tym film skończył się dobrze, ale to nie to samo co happy end. Jak ktoś już na filmwebie powiedział happy end byłby wtedy gdyby Olive wygrała konkurs dzięki miss kaliforni i publiczności której spodobałby się jej występ, a wredna baba z jury dostałaby tortem w twarz i krzyknęła TO JEST MÓJ KONKURS JA TU DECYDUJE czy coś takiego. Jeszcze Frank powinien krzyknąć, że rodzice krzywdzą dzieci zgłąszając je na takie konkursy, a prawdziwe piękno jest w sercu. Potem rodzina padnie sobie w objęcia, ojciec powie, że będzie więcej czasu poświęcał rodzinie a Dwain bedzie znowu wszystkich kochać, postanowi zostać kekarzem i oczywiście zetnie włosy XD

zgadzam się w zupełności:), w filmie nie było typowego happy endu, było tylko pokazane że może byc lepiej, tak jak to w prawdziwym .życiu bywa

Początek filmu OK czyli jak poznajemy rodzinke bardzo smieszne momety. Potem trochę gorzej. Trochę smętny czasami i naiwnie nudny, poza paroma scenami. Ogólnie film średnio śmieszny ale dość płynnie się go ogląda bez męczenia sie zbytnio.

"Wg mnie najnormalniejsza była mała mis (oczywiście na tle pozostałych uczestniczek)."

Czy aby na pewno jej taniec przećwiczony z dziadkiem był taki niewinny? Moim zdaniem, miał dość czytelną formułę przejętą ze striptizu.

Ja odwołam się do słów z plakatu: Każdy udaje, że jest normalny ;) Wydawać by się mogło, że Olive wyskoczy z jakimś mało estradowym tańcem, czymś nudnym, w stylu piruet, lewa noga do prawej itd. Stało się inaczej i chyba nikt się tego po niej nie spodziewał. Może i występ nie był niewinny, ale na pewno jej dziadek nie chciał, żeby on taki był. Ja na to patrzę tak: Olive pokazała jak bzdetny jest ten konkurs, każda dziewczynka też wykonywała perwersyjne ruchy choćby na początku przedstawiania przez prezentera. Film mnie zaskoczył właśnie dzięki Olive i jej jakże widowiskowym przedstawieniem. Może i nie był to odpowiedni taniec dla dziecka, ale przynajmniej zaskoczyła wszystkich swoim talentem ;)

... i tak byli wszyscy zaskoczeni, że ją wylali... ;)

Olive chyba obnażyła dwuznaczną aurę tego widowiska, wyłożyła kawę na ławę. Bo to, ze podszyte było nimfomanią i dziecięcą eorotyką było jasna. Tylko, że mogło być uznane, jeśli nie powiedziano tego wprost.

Ja odebrałam wywalenie Olive zupełnie inaczej -
jako efekt tego, że nie była ona (jako jedyna uczestniczka) przebrana za własną matkę oraz tego, że uznano jej występ za sprośny, ale nie wydało mi się, żeby ci jelenie orientowali się jak ona z nich kpi.

A najbardziej pojebane w tych konkursach jest to, że naprawdę są robione. Tak naprawdę naprawdę, po scenie chodzą upiorne małe lalki, z fryzurami większymi od tułowia, wymalowane jak ogórek na Woodstocku. Pod sceną zaś zadowolone otyłe mamusie, szczęśliwe że dziecko spełnia ich marzenia. Czasami boję się tego narodu.

byłaś na takim konkursie ? ;)
Wydaje mi się,że trochę przesadzasz...W naszym kraju więcej jest konkursów dla tych ''dużych'' dziewczynek...i w sumie jest ich stanowczo za dużo ale to już temat na odrębną dyskusje.

Czy trzeba np siedzieć w sejmie by mieć prawo do opinii o jego poczynaniach?
Nie sądzę że bym wytrzymała cały dzień takiej szopki.
Duże dziewczynki niech robią co chcą, skrajnie głupie to, ale... ich życie, ich decyzje. W przypadku małych z reguły jest to decyzja i kroki podjęte przez matki/ojców. Często też robiona nie z myślą o szczęściu dziecka ale dla realizowania jakichś własnych niespełnionych marzeń.
I o ile zmuszanie dzieciaka do gry na pianinie czy baletu z definicji nie jest dobre, to samo granie czy taniec ma jeszcze jakiś sens, kto wie, może w przyszłości młode będzie spełnioną i cenioną pianistką... Zaś w konkursach piękności dla dzieci nie ma chyba niczego dobrego. Co wyrośnie z małych sztucznych lalek? Duże sztuczne lalki?

Niestety, takie konkursy naprawdę się odbywają, wystarczy obejrzeć odpowiedni film dokumentalny, by zobaczyć te potworne laleczki Chucky live. Oczywiście, jak ktoś zechce, to powie, że i te dokumenty są preparowane lub tendencyjne. Ale świat jest dziś tak pokręcony, że nie widzę powodu, by im nie wierzyć.