Nie spodziewałam się tak prostego, nieskomplikowanego, a zarazem ciepłego i wzruszającego w niektórych momentach filmu. To chyba najlepszy film o rodzinie, jakie widziało kino. Albo jeden z lepszych.
Collette piękna w swej naturalności, widać, że nie jest ostrzyknięta kwasem i innymi cudami. Mała Abigail Breslin też robi wrażenie na tle tych wszystkich sztucznych, wypomadowanych dziewczynek, starych malutkich. Po prostu urocza i słodka dziewczynka.
Znacie podobne filmy?